JA,  MAMA

baby blues. Mój świat po urodzeniu drugiego dziecka

Pozmieniało się. A co? Świat nagle zaczął kręcić się szybciej i zapomniał, że cierpię na chorobę lokomocyjną. W głowie mi szumi od tego i powoli zbiera się na mdłości. Witaj baby blues.

Szczęście, błogość… Dopóki działa oksytocyna dokładnie to czują. Ale potem mija i nadchodzi uczucie zmęczenia.

Gdy urodziła się Tosia usłyszałam pewną radę – dziecko śpi, mama też śpi. I miałam na to szansę dopóki ta nie zaczęła spać głównie na spacerach w wózku i oczywiście gdy ten jechał. Gdy urodzi się drugie dziecko ta rada już nie działa. Starszemu dziecku w trakcie snu młodszego nie wyjmiemy baterie, a przy 4-latce lepiej nie ucinać sobie drzemki. A czy można mieć baby blues?

baby bluesPrzenieś do kosza

W czasie ciąży starałam się przygotować na sajgon, który miałam przed sobą. Czytałam bloga Pani Swojego Czasu oraz Kasi z worqshop na temat bullet journal i myślałam, że z taką wiedzą to ja teraz sobie łatwo poradzę iiii… kicha. Na szczęście już z Tolkiem na rękach odkryłam film na youtube na kanale PSC i poczułam się lepiej klik 

I postanowiłam sobie odpuścić. Jako mama noworodka i 4-latki, która niedawno przeszła operację uszu i należy z nią teraz dużo ćwiczyć by wspomóc jej rozwój mowy, daję sobie pozwolenie by odpuścić. Jak czegoś nie dam rady zrobić to nie dam. W tym momencie nie ma sensu nawet planować sobie dni. Owszem ustawić sobie cele i priorytety można – tylko nie przesadzajmy z ich ilością. Ale nie jestem w stanie dokładnie zaplanować sobie godzin w ciągu dnia, bo wystarczy np.: że Tolka zaboli brzuch i wszystko biorą diabły.

Ważne jest by to zrozumieć, by nie czuć się winną…

…bo mąż nie dostał obiadu, bo ubrania do prasowania się piętrzą w misce pod stołem, bo okna nieumyte itd. I co z tego? Jeśli w ciągu dnia udało mi się poćwiczyć i pobawić z Tosią… Jeśli miałam czas by poprzytulać się do Tolka… Jeśli powiedziałam sobie z Grześkiem coś miłego… To wszystko łącznie sprawia, że mój dzień jest udany.

Po urodzeniu się Tosi nie byłam taka mądra. Starałam się być i super mamą i super żoną i gospodynią. A liczyć mogłam tylko na moją mamę, która nie mogła być ciągle z nami. Szybko doszłam do ściany, byłam wymęczona, cierpiałam z bólu fizycznego, pojawiło się załamanie.

Osoby, które były w tamtym czasie w moim otoczeniu tylko mi dokładały. Nie było szansy by liczyć na ich pomoc, ale mogłam być pewna, że wytkną mi błędy i tylko pogłębią moje załamanie. Dlatego wisiałam na telefonie by porozmawiać z przyjaciółmi, którzy stawiali mnie do pionu nie mówiąc bym wzięła się w garść, że coś muszę i koniec. Nie, oni rozumieli, nie kłamali, radzili odpuścić. Wytłumaczyli czym jest baby blues.  I to oni mieli rację.

Dziś jest mi łatwiej. Nie ma przy mnie nikogo kto dorzuci swoje „ale”. Mieszkając poza granicami swojego kraju nadal mam wsparcie przyjaciół – nadal mam telefon 🙂 Moja mama była przez pierwsze tygodnie. Mam obok siebie męża, który rozumie co to znaczy być tatą i nie ucieka od tej roli. Czyli mam to co najważniejsze i najbardziej mi potrzebne.

A Wielkanoc? Będzie, nawet z brudnymi oknami, bez serników i mazurka. I to będzie wspaniała Wielkanoc, bo nasza pierwsza w czwórkę!

komentarzy 18

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.